
Ubiegłotygodniowa decyzja władz Ukrainy likwidująca trzy prokremlowskie telewizje została przedstawiona jako element obrony przestrzeni informacyjnej przed rosyjską agresją.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski kierował się logiką walki z dezinformacją i propagandą, kiedy po posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony (RBNiO) 3 lutego nałożył sankcje wobec kanałów telewizyjnych “112 Ukraina”, ZIK, NewsOne i ich właściciela, deputowanego prorosyjskiej partii “Opozycyjna partia – Za życie” Tarasa Kozaka.
Wskazane kanały telewizyjne proponowały treści, które miały wszelkie znamiona propagandy: wywoływały całkowitą nieufność wobec instytucji państwowych i publicznych Ukrainy, zawierały narrację o „zewnętrznym rządzeniu” państwem ukraińskim przez Zachód, ciągłą krytykę europejskich i euroatlantyckich aspiracji Ukrainy, prowokowały społeczną wrogość i zamieszki, wykrzywiały wizję procesów na korzyść prokremlowskiego, w szczególności co do konfliktu na wschodzie Ukrainy. Wszystko to wzmacniało agresję Moskwy na oficjalny Kijów.
Sankcje będą obowiązywać pięć lat i obejmują zakaz nadawania, blokadę aktywów i zakaz ich wyprowadzania za granicę. Równolegle Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) nałożyła sankcje na dwie firmy o identycznej nazwie Jet4U, zarejestrowane w Mołdawii i Portugalii. Należącymi do nich samolotami Medwedczuk i Kozak regularnie latali do Moskwy.
„Istnieje duża różnica między wolnością słowa a otwartą antyukraińską retoryką” – powiedział prezes SBU Ivan Bakanov. „Wolność słowa kończy się tam, gdzie pojawiają się oznaki naruszenia integralności terytorialnej i suwerenności Ukrainy”.